Komu potrzebny jest dostęp do informacji? Obywatelom czy państwu?

informacja_publicznaMoże się nawet okazać, że zdobyta wiedza będzie dla władz kłopotliwa, gdy jej użycie doprowadzi do odpowiedzialności konkretnych urzędników czy poniesieniu kosztów z budżetu na przyznane odszkodowanie. Dostęp do informacji może być wykorzystany nawet przeciwko władzom, chroniąc jednocześnie interesy jednostki.

Dlaczego chcę coś wiedzieć? Czy zawsze po to by tą wiedzą podzielić się z innymi ? Czy wyłącznie po to by ten, który się tą wiedzą dzieli miał świadomość, że ktoś mu patrzy na ręce? A może chcę tylko i aż mieć poczucie bezpieczeństwa, wiedzę na temat mojej sytuacji i możliwość ochrony swoich praw?

W niezliczonych dyskusjach w urzędach, na forach internetowych czy wreszcie na salach sądowych ich uczestnicy spierają się o kształt przepisów regulujących dostęp do informacji.  Spierają się o granice jawności, o istnienie kultury tajności, o kwestie szczegółowe jak koszty udostępnienia informacji czy czas potrzebny na jej udostępnienie.

Rzadko spór dotyczy tego czy jawność jako taka jest ważna, a jeszcze rzadziej jaka jest jej istota i czemu i komu ma ona właściwie służyć. Waga jawności nie budzi generalnie kontrowersji, choć można raczej usłyszeć dość banalne i ogólnikowe stwierdzenia, że dostęp do informacji publicznej zapewnia transparentność życia publicznego, zapobiega korupcji i włącza świadomych obywateli w proces podejmowania decyzji władz.  To wszystko prawda i nie ma chyba racjonalnych argumentów, które by tej funkcji jawności zaprzeczyły.

Ale jest coś jeszcze ważniejszego, związanego z osobistą wolnością jednostki do wyboru sposobu życia i do możliwości skutecznej ochrony swoich praw.  Te dwa elementy określają to, co w ochronie praw człowieka jest wartością najwyższą – godność istoty ludzkiej.

Brak zrozumienia tego mechanizmu prowadzić będzie i prowadzi do wypaczeń prawa człowieka do informacji, a w następstwie i jego innych praw.

Z niepokojem należy odebrać niedawne stwierdzenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w nieprawomocnym wyroku z dnia 2 lipca 2015 o sygn. akt II SA/Wa 366/15 , że  „ustawa o dostępie do informacji publicznej ma zapewniać transparentność życia publicznego, a nie przygotowanie do postępowań przed sądami powszechnymiDlaczego nie? Dlaczego obywatel ma być pozbawiony informacji, która będzie służyła do dochodzenia ochrony jego praw? Czy zawsze ma on obowiązek wykazać co jego zapytanie da państwu?

Może się nawet okazać, że zdobyta wiedza będzie dla władz kłopotliwa, gdy jej użycie doprowadzi do odpowiedzialności konkretnych urzędników czy poniesieniu kosztów z budżetu na przyznane odszkodowanie. Dostęp do informacji może być wykorzystany nawet przeciwko władzom, chroniąc jednocześnie interesy jednostki.

Nie jest to niestety pierwszy podobny przypadek. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku w wyroku z dnia 17 grudnia 2014 o sygn. akt II SAB/Gd 62/14 stwierdził mianowicie, że „Celem tym [ustawy – przyp. KI]jest zapewnienie swego rodzaju „społecznej kontroli” nad organami władzy publicznej, transparentności działania tych organów. Prawo do informacji o działalności władz jest bowiem ważnym elementem kontroli opinii publicznej nad działalnością podmiotów, którym powierzono wykonywanie zadań publicznych. Gdzie się zgubiła jednostka, co się stało z godnością istoty ludzkiej? A przecież wystarczy sięgnąć do podjętej 14 grudnia 1946 r. rezolucji nr 59 Narodów Zjednoczonych, w której  stwierdzono, że ”wolność informacji jest podstawowym prawem człowieka i miarą wszystkich swobód którym poświęcona jest działalność Narodów Zjednoczonych.  Nie istnieje w polskim prawie inna regulacja, która pozwala w kompleksowy sposób na otrzymanie danych, które chronią obywateli przed organami władzy, przed innymi podmiotami (nie tylko publicznymi) i pozwalają na skuteczną walkę o swoje. Polski ustawodawca zresztą wyraźnie wskazywał w uzasadnieniu  projektu ustawy, że jej celem jest uzyskanie realnych możliwości „wykorzystania i obrony swych konstytucyjnych praw wobec władzy publicznej.”

Żądanie udostępnienia protokołów z kontroli szpitala niekoniecznie sprawi, że życie publiczne będzie bardziej transparentne, ale może wyjaśnić skalę zaniedbania obowiązków w przypadku konkretnego pacjenta. Przyjmując rozumowanie WSA w Warszawie, zakażona w szpitalu osoba nie będzie w stanie zbudować argumentacji pozwalającej jej na skuteczne dochodzenie odszkodowania jeśli dostęp do protokołów kontroli motywowany jest złożeniem pozwu przeciwko szpitalowi.

Na szczęście są liczne przykłady, że takie rozumowanie nie jest powszechne. Trafnie bowiem zauważył w innym wyroku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, że „biorąc pod uwagę cel ustawy o dostępie do informacji publicznej jakim jest zagwarantowanie obywatelom realizacji konstytucyjnego prawa dostępu do informacji publicznej oczywistym jawi się, iż przepisy tej ustawy winny być tak wykładane, by zapewnić obywatelom możliwie szeroki dostęp do informacji publicznej(…)

Przyjęcie błędnego stanowiska wskazującego, że celem ustawy jest wyłącznie transparentność życia publicznego i inne o publicznym zasięgu wartości ma swoje konsekwencje w dość jałowej ale niezwykle groźnej dyskusji na temat definicji informacji publicznej czy „nadużywania” dostępu do niej. Jak pokazują przykłady z zagranicy takie debaty prowadzą zwykle do zwiększenia i tak często nadmiernych ograniczeń dostępu do informacji, wpływają negatywnie na prawa człowieka i obywatela. A to jest, moim zdaniem, groźniejsze niż brak transparentności życia publicznego jako generalnej i niewiele w sumie znaczącej bez ochrony podstawowych praw obywateli wartości.

informacja_publiczna

Foto: U.S. Army, licencja: cc /2.0/

Autor: Krzysztof Izdebski / Link do tekstu


Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.